niedziela, 29 września 2013

Szkoła Językowa: Prolog

Czerwiec, 1998

Wysoki, szczupły blondyn o stalowych oczach i delikatnych jak na mężczyznę rysach właśnie teleportował się w lesie jednego z mniej znanych miast wraz ze swoją walizką. Wyszedł koło leśniczówki i dotarł do żużlówki. Niedaleko stał czterorodzinny dom otoczony płotem i garażami. Miejsce wręcz idealne dla kogoś takiego jak on. Nie pozorne, ale jakby się postarać mógłby sobie urządzić tu raj na ziemi. Westchnął. W pośpiechu nie wziął ani galeona, a nawet nie wiedział, gdzie może znaleźć tu ulicę choć w jednym procencie magiczną. Niby właśnie dlatego się tu przeniósł, ostatnie miejsce na ziemi, w którym by go szukano, ale to wciąż było uciążliwe. Doszedł do końca ulicy i zauważył tabliczkę z napisem "Ziębia". Głupia nazwa... Jak to cholerstwo w ogóle wymawiać? Oczywiście, Draco! Przenieś się do kraju, którego języka nawet podstaw nie znasz, nie mając ani grosza przy dupie! Był wściekły sam na siebie. Skręcił w lewo i po chwili doszedł do sklepu o kolejnej dziwnej nazwie. "Kujawiak" stał dumnie tuż obok wielkiego, obrośniętego trawą placu, mieniąc się czerwono-białymi barwami. Bez zastanowienia wszedł do środka.

-I'm sorry, but could you help me?- spytał w swoim ojczystym. Kobieta w krótkich lokach spojrzała na niego nieprzychylnie.
-Co bełkoczesz?- warknęła.
-Can you help me..?
-Mów po ludzku, lub spadaj! Klientów odstraszasz, ty imbecylu!- wskazała mu palcem drzwi. Ten gest zrozumiał jako jedyny z całej wypowiedzi. Spuścił głowę i skierował się do wyjścia. Szedł dalej przed siebie, stając na ulicy "Wiejskiej", ale nie chciało mu się tego wymawiać, gdyż już po dwóch próbach stwierdził, adekwatnie do kraju, "Pierdolę, nie robię!". Wszedł do paru sklepów, stawał przy każdym kiosku, ale nikt go nie rozumiał. Usiadł na ławce na dworcu. Był załamany. Nie mógł wrócić, do Francji lub Hiszpanii nie było co jechać, musiał tu zostać. Ktoś położył mu rękę na ramieniu, a on automatycznie złapał tą osobę za nadgarstek i wykręcił napastnikowi rękę.

-Spokojnie, młodziejaszku! Ja chcę pomóc!
-Sorry?- spytał zdezorientowany, luzując uścisk. Menel spojrzał na niego uważnie u uśmiechnął się wyrozumiale. Pokazał palcem na siebie, by po chwili unieść kciuk w górę i uśmiechnąć się zachęcająco, ukazując liczne dziury po zębach. Usiadł na ławce, ciągnąc blondyna za sobą. Pokazał mu monetę i szturchnął go w pierś, co chyba było pytaniem, czy ma jakieś. Pokręcił głową, a mężczyzna westchnął. Nakazał mu się obserwować, poprzez wskazanie środkowym i wskazującym palcem jego oczu, by po chwili znów pokazać na siebie. Wstał i udawał pijanego. Podszedł do jakiegoś bogato wyglądającego mężczyzny i zatoczył się na niego. Ten brutalnie go odepchnął, a menel upadł na podłogę. Draco od razu podbiegł do mężczyzny, by pomóc mu wstać i zaprowadzić na ławkę.

Gdy bogaty mężczyzna się oddalił, a bezdomny siedział obok blondyna, szczerbaty nagle zaczął uśmiechać się z satysfakcją, wyciągając gruby portfel z rękawa i wręczając go jemu. Rozszerzył oczy. On kogoś właśnie okradł! I to z jaką precyzją! Nikt nawet się nie skapnął! Menel wyciągnął mu portfel z dłoni i wsadził do jego kieszeni. Po chwili udał, że upada na Dracona i skinął mu głową w stronę kieszeni. Trzymał tam rękę. Drugą dłonią sam się odepchnął, w zwolnionym tempie pokazując, jak zabierając dłoń do tylu i chroniąc się przed upadkiem można szybko ukryć zdobycz. Wskazał na siebie dłonią i powiedział powoli, ale wyraźnie.
-Józef.
-Joseph?
-Nie. Jó-zef!
-Jó-sef..?- mężczyzna machnął dłonią, dając mu znać, że jest ok. Wskazał ręką na niego.
-Draco.
-Drako?!- spytał zdezorientowany. Westchnął i pokręcił głową.
-Dra-co.
-Draco... Draco... Draco...- uśmiechnęli się do siebie i podali sobie dłonie.

1 komentarz:

  1. Dobre. Draco będzie kraść! Ale jaja. Ciekawi mnie jak spotka Harry'ego. Bo to z nim będzie nie?

    OdpowiedzUsuń

Doceniam każdy komentarz. To właśnie wy, wierni czytelnicy, mnie motywujecie do pisania kolejnych części. Liczę na sporą dawkę waszych opinii, nie koniecznie tylko i wyłącznie pochwał. Mam też nadzieję na uzasadnioną krytykę. Pozdrowienia!