niedziela, 6 października 2013

Wilkołacze Proroctwo I

W pewnym cichym miasteczku, na ulicy zamieszkanej przez perfekcjonistów, pod numerem czwartym mieszkała zwyczajna rodzina. Pan Dursley, tęga głowa rodziny, pracował w wielkim biurowcu na bardzo poważnym stanowisku, jego żona, pani Dursley, była idealną panią domu, a ich syn, Dudley Dursley, był popularnym, grzecznym chłopcem. Niestety, ten cudowny obrazek rodziny był zakłócany przez małego Harry'ego, zamieszkującego ich komórkę pod schodami. Był to niski, wychudzony, czarnowłosy chłopiec z drucianymi, okrągłymi okularami na nosie i dziwaczną błyskawicą na czole. Mieszkał u swojej ciotki i jej rodziny, gdyż jego rodzice zginęli w wypadku samochodowym, gdy był małym berbeciem. Harry właśnie dziś kończył dziesięć lat, ale jak zwykle, nikt o tym nie pamiętał. "Może to i lepiej..." pomyślał. "Jak w tamtym roku im przypomniałem to nie dostałem jedzenia przez trzy dni..." dodał, myjąc podłogę w kuchni.

Tak, państwo Dursley nie byli wzorem gościnności. Faworyzowali swojego rodzonego syna, a Harry'ego wykorzystywali jako pomoc domową. Już w wieku siedmiu lat umiał gotować rosół i inne pyszności, które nie raz wychodziły mu lepiej niż dania pani domu. Odkąd pamiętał, zawsze musiał sprzątać po swoim kuzynie, a z każdym rokiem dostawał coraz to nowsze i cięższe zadania. Była dopiero jedenasta, a już zdążył zrobić śniadanie, odkurzyć przedpokój i posprzątać salon. Musiał jeszcze pozmywać podłogi i wypielić ogródek. Zapewne ciotka i tak znajdzie dla niego potem kolejne wymyślne zadania, na przykład zrobienie tygodniowych zakupów lub mycie auta jego wuja, ale na razie wolał skupić się na tym, co musi zrobić teraz. Jeśli Ciotka uzna, że się leni, to może być dla niego jeszcze gorzej. Ostatnim razem, gdy wuj bił go kablem zdołał doczołgać się do komórki, nie chlapiąc tak bardzo dywanu swoją krwią, ale z każdą karą cielesną było gorzej. Wzdrygnął się i wrócił do szorowania podłogi. Lepiej nie wspominać takich rzeczy.

Była prawie północ, gdy Harry wyszedł ze swojej komórki pod schodami i usiadł na parapecie w salonie. Tak, już dawno znalazł sposób na otwieranie zamka, którego używali, by trzymać go pod kluczem. Siedział i patrzył w księżyc. Zawsze go fascynował, nie wiedział czemu. W pełnie czuł się sobą. Czuł wtedy, że żyje. Coś go ciągnęło do pełnej tarczy księżyca. Niestety, dopiero jutro miało to nastąpić. Aż nie mógł się doczekać. To w takie noce widział wszystko wyraźniej. W jedną z takich nocy odkrył, że jest silny, mimo swojej postury. Podczas pełni jego szybkość, siła i koncentracja wzrastały. Myślał szybciej, umiał w sekundę wyczuć zagrożenie i, co ważniejsze, umiał sobie z tym poradzić. Uśmiechnął się na wspomnienie nocy, gdy dzięki mocy pełnej tarczy księżyca obmyślił, jakim sposobem może wydostać się na zewnątrz by być bliżej źródła swojej mocy.

Wyszedł wtedy przez okno w łazience wprost na zamknięty śmietnik. Szedł ulicami tam, gdzie niosły go nogi, gdy wyczuł ruch za sobą. Momentalnie odskoczył w bok, unikając kłów bezpańskiego psa. Gdy bestia rzuciła się na niego po raz drugi, złapał go za pysk i przycisnął do ziemi, jednocześnie przyciskając jego tułów do ziemi nogą. Gdy po minucie go puścił, pies stał się potulnym, skomlącym szczeniakiem, błagającym o pieszczotę. Resztę tej wycieczki spędził włócząc się po mieście wraz ze swoim kompanem, którego nazwał Bestia. Nawet teraz wierny rottweiler siedział pod jego oknem i skomlał cichutko z tęsknoty za swoim nowym panem. Usłyszawszy hałas, Harry w parę sekund dostał się do swojego łóżka i zamknął zasuwę w drzwiczkach. Pan Dursley nie doszedł nawet do końca schodów, gdy zmęczony chłopaczek zasnął.

Następnego ranka był jednocześnie pełen energii jak i osłabiony. Czuł swoją moc, czuł swoją siłę, ale nie miał energii na nic. Starał się wykonywać dokładnie polecenia swojej ciotki, ale to było dla niego za trudne. Nie mógł się skoncentrować na żadnej pracy. Ciotka obiecała mu, że przez tydzień niczego nie zje, wuj przyłożył mu talerzem w głowę, kuzyn i jego koledzy pobili go, gdy szedł po zakupy. Cały dzień miał jakiś nieudany. Mimo wszystko czuł, że ten dzień zmieni wszystko. Po prostu miał takie przeczucie. Wieczorem jednak był tak zmęczony, że nawet nie chciało mu się wyjść z komórki by popatrzeć na księżyc. Leżał w łóżku, próbując zasnąć, ale sen nie przychodził. Jego organizm czekał na coś, o czym on nie miał bladego pojęcia. Już miał zamiar liczyć owce z nudów, gdy nagle dowiedział się, czemu nie mógł zmrużyć oka.

Potworny ból rozniósł się po całym jego ciele. Jego mięśnie, żyły i wnętrzności paliły żywym ogniem, by po chwili być przygniatane przez tony gruzu i od nowa. Wrzeszczał i rzucał się po łóżku z bólu, a każdy ruch wzmagał jego męczarnie. Starał się ograniczyć ruch, ale to było silniejsze od niego. Jego wrzask stał się ochrypły przez zdarte gardło, ale nie tracił na intensywności. Ręce i nogi zaczęły porastać mu futrem a jego twarz wydłużyła się. Był rozdarty pomiędzy strachem a bólem, bez możliwości omdlenia. Musiał patrzeć na to, co działo się z jego ciałem. Ostre pazury, które nagle zaczęły zdobić jego dłonie i stopy, kły, raniące jego dziąsła i podniebienie. Nadmiar dźwięków i zapachów, które doprowadzały go do obłędu. Myślał, że zaraz umrze. Potem zapadła ciemność.

7 komentarzy:

  1. Hej ;D
    Wpadłam na Twojego bloga przypadkiem, ale wcale tego nie żałuję xD
    dziewczyno, ale ty świetnie piszesz *o*
    mam nadzieję, że poinformujesz mnie o kolejnym rozdziale ;)
    zapraszam do przeczytania meine "Hellheaven" ^^
    mam nadzieję, że nie pożałujesz :)
    Ps. na blogu oprócz opowiadań są też recenzje książek. Liczę na Twoją opinię w sprawie mojej pseudo-książki xd
    Pozdrawiam C.C.Clouds ;*
    http://mybooksmylife.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  2. błagam zmieńcie czcionkę bo trudno czytać ;c

    OdpowiedzUsuń
  3. Droga Alex vel LittleDevil vel Wolfie ostatnio mam po dziurki w nosie angielskiego, mam 6 godzin w planie plus fakultety z podstawy 2 godziny, i 2 godziny fakultetów z rozszerzenia T.T. Wiec proszę cię, nie męcz tak swojego mistrza ;) Bo mózg mi siądzie i kto wtedy będzie kontynuował moje opowiadanka? Jeśli chodzi o slang to u mnie totally bad. Chociaż w życiu codziennym bardziej by mi się przydał bardziej niż jakiś oficjalny.
    PS. Tak poza tym to na czym polega moja rola mistrza? XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak poza tym właśnie biorę się za czytanie tego wilczego proroctwa. Zdradzisz mi jaki to będzie paring?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uno, jesteś moim mistrzem inspiracji i muszę w jakiś magiczny sposób wyciągnąć od ciebie kontakt
      Due, to jest miniaturka bez parringu, taka bardziej tragiczna, moim zdaniem, taki pomysł mi wpadł :3
      Tre, KTO WIE JAK WSTAWIĆ HTML W SEKCJE WLASNEGO SZBALONU?!?!?!

      Usuń
  5. Się ciekawie zapowiada... Czekam na dalej ;)

    OdpowiedzUsuń

Doceniam każdy komentarz. To właśnie wy, wierni czytelnicy, mnie motywujecie do pisania kolejnych części. Liczę na sporą dawkę waszych opinii, nie koniecznie tylko i wyłącznie pochwał. Mam też nadzieję na uzasadnioną krytykę. Pozdrowienia!